Czy leci z nami lekarz? To pytanie często przychodzi na myśl, gdy potrzebny jest ktoś, kto w razie potrzeby udzieli pierwszej pomocy. Ale czy faktycznie lekarze specjaliści znają podstawowe zasady reagowania w alarmowych sytuacjach? O pracy ratownika i lekarza w karetce opowiedział w wywiadzie dla portali Openmedica Artur Mądracki, ratownik medyczny i strażak z Jeleniej Góry, który szkoli w zakresie pierwszej pomocy.
Większość z nas oczekuje od lekarza nieomylności i zdolności do reagowania w każdej sytuacji wymagającej pomocy medycznej. To ogromny ciężar i odpowiedzialność. Pracuje Pan jako ratownik, ale też szkoli różne grupy zawodowe. Zapytam przewrotnie. Czy faktycznie lekarze potrafią udzielać pierwszej pomocy?
Z mojego doświadczenia wynika, że specjaliści, którzy są świetnie wykształceni w danej dziedzinie, czy to kardiolog, czy chirurg , mają niestety spore braki z zakresu pierwszej pomocy. Skąd to się bierze? Wydaje mi się, że już na studiach i podczas specjalizacji ta grupa zawodowa ma tak dużo wiadomości do przyswojenia, że pierwsza pomoc jest trochę pomijana. Niestety nie wszyscy lekarze potrafią sobie poradzić z podstawami, takimi jak na przykład resuscytacja. Tę wiedzę trzeba co pewien czas odświeżać, bo ona ulatuje. Warto przypominać sobie, jak reagować podczas omdlenia, zatrzymania krążenia, zawału serca czy duszności oraz jak obsługiwać podstawowe urządzenia ratujące życie.
Od niedawna w pogotowiu i karetkach ubywa lekarzy. Wiele osób potępia taką zmianę w przepisach. Słusznie?
Zespoły paramedyczne składają się z wykwalifikowanych pracowników, którzy bardzo dobrze radzą sobie na miejscu zdarzenia. Problemem jest nie tyle brak lekarza w karetce, co fakt, że istnieje grupa leków, którą mogą podawać tylko lekarze. Myślę, że rozszerzenie możliwości ratownika w tym zakresie jest bardzo potrzebne. Inną przeszkodą bywa mała obsada w niektórych karetkach. Jeśli do zdarzenia jedzie dwuosobowy zespół, gdzie jeden z ratowników jest kierowcą, a drugi podczas transportu do szpitala musi wykonać szereg czynności przy pacjencie, to czasem nie da się skutecznie działać. Trzy osoby w karetce – takie powinno być obowiązkowe minimum.
Czyli przydałoby się w takim razie więcej ratowników medycznych?
Na pewno. Ale chętnych nie brakuje. Wiele osób rozpoczyna pracę a później doznaje szoku i rezygnuje. Rzeczywistość staje się dla niektórych nie do udźwignięcia. Mimo wywiadu, który zbiera dyspozytor i przekazanych informacji, na miejscu zdarzenia spotykamy czasem coś zupełnie innego. Bywa, że pacjenci celowo oszukują dyspozytorów, bo mają wiedzę, do jakich zdarzeń częściej wyjeżdża lekarz a do jakich sami ratownicy.
Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Czy właśnie nieunikniony stres jest najtrudniejszy w pracy ratownika?
Stres i duża odpowiedzialność. Nie wszystkich da się uratować. Człowiek wraca z akcji i zastanawia się, co można było jeszcze zrobić, czego się nie zrobiło. Dużo się później rozmyśla. Najmocniej przeżywa się chyba wszelkie zdarzenia z dziećmi.
Ratownik, policjant, strażak, lekarz – te zawody wyróżnia odpowiedzialność za życie i zdrowie ludzi. Słyszmy jednak, że tylko policjanci mają dostęp do psychologów.
Faktycznie, nie spotkałem się nigdy z możliwością skorzystania z pomocy psychologicznej w pracy ratownika. Częściej psycholog przyjeżdża do pacjenta, niż później do ratownika. Myślę, że jest potrzeba, aby ratownicy mieli taką ewentualność. Wiele osób myśli, że jest odporna na te zdarzenia, ale z czasem wychodzi słabość.
Czy dlatego wciąż mniej kobiet niż mężczyzn decyduje się zostać ratownikiem medycznym?
Powód jest tu bardziej przyziemny. Pacjenta trzeba przetransportować, czasem dźwigać na noszach po schodach itd. Myślę, że ten czynnik jest główną barierą dla kobiet. Korzystamy też z pomocy rodziny, sąsiadów czy strażaków. Więc tak naprawdę jest to bariera do pokonania. Nie mam wprawdzie takich statystyk, ale wydaje mi się, że kobiety stanowią około 1/3 ratowników medycznych. Jednak częściej pracują na oddziałach ratunkowych niż w karetkach.
Oprócz pracy w pogotowiu i straży pożarnej, dzieli się Pan swoim doświadczeniem i wiedzą podczas szkoleń z pierwszej pomocy. Na plaży w Gdańsku-Brzeźnie wraz z Drużyną Ratowniczą USP Zdrowie prowadził Pan niedawno warsztaty z pierwszej pomocy. Czy było sporo chętnych? Co sprawia nam największą trudność?
Przez 2 dni przeszkoliliśmy ponad 400 osób. Zainteresowanie było naprawdę duże. Ludzie chcą wiedzieć, jak pomagać potrzebującym i to mnie bardzo cieszy. Podstawowym problemem była resuscytacja. Pojawiały się też pytania, co zrobić, kiedy ktoś się poparzy, w przypadkach omdlenia, duszności i zawału serca. Nie zawsze jest również jasne, jak wezwać pomoc i kogo wezwać na miejsce zdarzenia.
A przecież chyba każdy z nas poznał kiedyś podstawowe zasady pierwszej pomocy – czy to w szkole, czy w pracy. Dlaczego mimo to nie potrafimy i nie chcemy reagować, chętniej zasilamy szeregi gapiów, gdy coś poważnego się dzieje w naszym otoczeniu?
Przeprowadziłem z ciekawości kiedyś taki eksperyment. Pytałem różne osoby o to czy potrafią udzielić pierwszej pomocy. Najczęściej odpowiadały twierdząco, zapewniały, że potrafiłyby skutecznie zareagować. Ale kiedy przychodziła praktyka – rozkładali ręce. Ta wiedza ulatuje z głowy. Warto ją sobie systematycznie przypominać. Dobrze, że powstają grupy szkoleniowe, takie jak właśnie Drużyna Ratownicza USP. Prowadzimy sporo szkoleń w Polsce i to na pewno procentuje.
More from Doniesienia
Pięć najczęściej czytanych artykułów
Stale monitorujemy aktywność naszych użytkowników i obserwujemy, które materiały cieszą się największą popularnością. Analizujemy, dlaczego tak się dzieje, i wyciągamy …
Trzy najczęściej oglądane materiały wideo
Od lat przeprowadzamy wywiady i rozmawiamy z najwybitniejszymi ekspertami medycznymi w całym kraju i nie tylko. Jesteśmy na najważniejszych konferencjach …
Pięć najciekawszych artykułów, które mogłeś ominąć
Drogi lekarzu, przygotowaliśmy dla Ciebie pięć najciekawszych artykułów, które powinieneś poznać, aby lepiej i skuteczniej leczyć swoich pacjentów. Wiedza medyczna …